Przygoda pod tytułem „tutoring”

Temat wystąpienia: Prezentujemy serię historii sukcesów tutorskich, które pokazują, jak działa tutoring i jakie efekty może przynieść. Poniżej historia spisana przez nauczycielkę, która zaczęła poznawać, czym jest tutoring z dużym sceptycyzmem. Jak się skończyły jej wątpliwości? Zachęcamy do lektury!

Zachęcona tematem: „Coaching i tutoring. – w stronę nowoczesnej pracy dydaktycznej” zapisałam się na w/w projekt. Z pewną obawą pojechałam na pierwsze zajęcia, które dotyczyły tutoringu. Z czystej ciekawości poszukałam przed zajęciami jakichkolwiek informacji na ten temat, ale „suche” fakty nie przemawiały zbytnio do mnie. Mijały kolejne godziny zajęć. No i pojawiły się pierwsze rozterki: czy aby jestem na odpowiednim szkoleniu? Przecież „to” nie jest „to”, czego oczekiwałam

Chciałam usłyszeć o konkretnych metodach, rozwiązaniach dydaktycznych, w jaki sposób motywować uczniów do nauki. Minął drugi dzień zajęć tutoringowych. W mojej głowie zaczęła się burza. Coś zaczęło się pojawiać, jakaś wizja…wizja czegoś nowego, „innego”, z całą pewnością trudnego do zrealizowania. Nurtowały mnie pytania: W jaki sposób sprostać wyzwaniu, które nakłada na nas organizator projektu? Czy jestem kompetentną osobą do przeprowadzenia 20 godzin zajęć z tutoringu ze swoimi uczniami?

Wszystkie odpowiedzi wskazywały, że niestety, ale nic nie da się zrobić, nie ma sensu „robienie” czegoś wbrew swojej woli. Musiałam dać sobie trochę czasu, którego potrzebowałam, żeby poukładać „wiadomości” z zajęć. Przyłapałam się na tym, że niby odpycham „ten” nowy temat od siebie, ale jednak z drugiej strony, kusi mnie chęć spróbowania „czegoś” innego, nowego, być może pokonanie swojej słabości, jaką jest wiara we własne możliwości? I nadszedł ten moment, kiedy pierwszy krok został zrobiony: wyznaczyłam termin spotkań z uczniami i „rozreklamowałam” zajęcia. Zajęcia miały odbywać się w czasie ferii.

Byłam z siebie zadowolona, że udało się już „coś” zapanować. Nie miałam jednak pojęcia, że najgorsze przede mną. Panika, strach i zniechęcenie tym, że nie mam pomysłu na „tyle” godzin zajęć. Rozpoczęłam wielogodzinne, może nawet wielodniowe poszukiwania materiałów do zajęć. Szukałam ciekawych ćwiczeń, czytałam artykuły dotyczące tutoringu, coachingu, wszystko co pomogłoby zainteresować 10 – 12 letnie dzieci.

Nadszedł wyczekiwany moment – pierwsze spotkanie, pierwsza godzina, kontrakt z uczniami. Okazuje się, że „to” działa! Pytania o wartości życiowe, jakże wydawałoby się trudne, jest dla moich uczniów zrozumiałe, chętnie dzielą się swoimi uwagami. Są bardzo zaciekawieni, dopytują co dalej, o czym będziemy rozmawiać? Kolejne spotkania z nimi ukazują ich z innej strony, nie znanej mi do tej pory. Bo przecież w zwykły szkolny dzień nie ma czasu na to, aby dowiedzieć się, że np. Zuzia ma taki swój mały cel, który chciała by osiągnąć. Jest nim „szóstka” z techniki na koniec roku, bo dzięki temu może będzie świadectwo z „paskiem” , a to z kolei sprawi, że pojedzie w nagrodę na wycieczkę szkolną z „najlepszymi” uczniami.

Kacper opowiada o swojej pasji, jaką jest budowanie z klocków Lego i ile wysiłku kosztuje go, odkładanie pieniędzy na kolejne pudełka klocków. Jestem pod wrażeniem, że mam takich uczniów. Ogromną radość a zarazem zaskoczenie sprawiły mi pytania dzieci o kolejne spotkania. Utwierdziłam się w przekonaniu, że można tak naprawdę wszystko osiągnąć. Czasami potrzeba tylko trochę chęci, wysiłku, przemyślenia. Obecnie pracuję w szkole podstawowej i uczę dzieci od klasy 1 do 6. Tutoring jest dla mnie dużym wyzwaniem. Nie zamierzam jednak zakończyć przygody z tutoringiem wraz z końcem projektu: „Coaching i tutoring”. W głowie zaczynam układać już nowe plany z nim związane…

Agnieszka Krause, nauczycielka języka niemieckiego w Szkole Podstawowej w miejscowości Książki.

Artykuł w formacie pdf

Zapraszamy do dzielenia się własnymi historiami tutorskimi! Aby znalazła się na naszej stronie wystarczy przesłać ją na adres:
bartosz.fingas@cw.edu.pl

esej licealistki o tutoringu

Nauka i wszelkie sposoby na nią to kwestie od dawna spędzające sen z powiek uczniów, ale zapewne również i ich nauczycieli. W Polsce funkcjonuje już pewien system szkolnictwa i jest on nam powszechnie znany, gdyż każde z nas było lub jest jego użytkownikiem. Jednak to nie oznacza, że nie powinno się szukać innych dróg skutecznego zdobywania wiedzy.

Jedną z możliwości jest zorganizowanie tzw. tutoringu, który polega na przygotowywaniu systematycznie materiałów zarówno ze strony nauczyciela, czyli tutora, jak i ucznia, tyle że grupa uczących się nie powinna przekraczać pięciu osób, a właściwie zawężać się do jednej osoby. Jest to rodzaj nauczania indywidualnego.

Należy zwrócić uwagę, iż taki sposób pracy nie tylko okazuje się być owocny dla obu stron, jak i bogaty w wiele innych zalet. Przede wszystkim podczas spotkań tutor ma możliwość poświęcenia całej swojej uwagi i skupienia na tej jednej osobie (bądź paru, ale wciąż niewielkiej grupie), niż jak ma to miejsce przy całej klasie, liczącej co najmniej dwadzieścia osób. Z jedną osobą można zrobić więcej i dokładniej, ale głównie mieć pewność, iż uczący się zrozumiał, co działo się na spotkaniu. Bycie zobligowanym do poświęcania uwagi całej klasie nie jest w stanie umożliwić nauczycielowi wyegzekwowanie, kto naprawdę się nauczył.

Zatem oczywiście to uczniowie najwięcej zyskują na tutoringu. Jeśli jest to tylko jedna osoba, zmuszona jest ona do wypracowania w sobie systematyczności, która jest niezbędna do przygotowywania materiałów zadanych przez tutora na kolejne zajęcia. Nie ma z tą osobą grupy, która w razie czego mogłaby wspomóc swoją pracą. Wszystko należy zrobić samemu, inaczej nic nie zostanie zrobione. To jednocześnie pomaga obudzić poczucie odpowiedzialności.

Kiedy nie ma miejsca na odpuszczenie sobie, przychodzi moment, w którym daje się odczuć, że jest się w stanie zrobić stopniowo coraz więcej. Należy pokonać własne wcześniejsze ograniczenia, które trzeba pozostawić za sobą, aby osiągnąć zamierzony cel, a każdy tutoring jakiś posiada. To nie kwestia samozaparcia, które tutaj również odgrywa znaczącą rolę, ale umiejętności zauważenia, że po prostu trzeba coś zrobić, nawet jeśli się tego do końca nie umie, to wciąż należy spróbować. W efekcie można spokojnie przyznać, że się już tego nauczyło, a w przyszłości daje to odwagę przed kolejnymi wyzwaniami.

To wiąże się z odkrywaniem samego siebie. Tutoring zorientowany jest na tę jedną osobę, więc może ona pokazać, co naprawdę umie. Skoro już udało się zdobyć jeden szczyt, który wydawał się niemożliwy do zdobycia, kolejne spotkania tylko uświadamiają, ile potrafi się osiągnąć. Poznać, gdzie dokładnie leżą granice naszych umiejętności, co nie oznacza, że nie będzie się dało ich przesunąć. Osiągnięcia pomagają uwierzyć we własne siły, ale to te zdobyte w przekonaniu, że coś nie mogłoby się udać, a jednak się udało, zmieniają sposób myślenia. Zyskujemy nie tylko nowe doświadczenia, ale i umiejętności, które przydadzą się na pewno w niejednej sytuacji.

Przygotowywanie się do zajęć polega na samodzielnej pracy związanej z tym, czego oczekuje tutor od ucznia w związku z przyszłym spotkaniem. Przy wykonywaniu zadania w domu uczeń już nabywa wiedzę, ponieważ wiele musi znaleźć sam i zadecydować, co byłoby odpowiedniejsze do umieszczenia w jego pracy. Następnie sam ją redaguje i ostatecznie stwierdza, iż nadaje się do pokazania tutorowi. Podczas spotkania, jego praca jest oczywiście omawiana, nauczyciel wskazuje błędy, na których również można się wiele nauczyć, ale co więcej, przy takim przepracowywaniu materiału pojawia się wiele innych dróg, jakie można byłoby obrać przy tworzeniu pracy. To pomaga w nauczeniu się szerszego spoglądania na problem, ale przede wszystkim odkrywa nowe niewiadome zarówno przed tutorem, jak i przed uczniem. Obie strony wiele zyskują na takim sposobie pracy, ponieważ nie da się przewidzieć, co wymyśli uczeń, dzięki czemu obejrzy się sprawę z innej perspektywy, a nawet wielu.

Jednocześnie to umożliwia wyjście poza ograniczony krąg źródeł, jaki posiadało się w domyśle przed rozpoczęciem pracy. Wiedza poszerza się również o inne materiały i inne źródła, które wciąż dotyczą tego samego problemu, ale ukazują go w inny sposób, dzięki czemu można wysnuć odmienne od wcześniejszych wnioski. Kiedy tak skrupulatnie przegląda się i rozmyśla nad czyjąś pracą, na niej jednej można nauczyć się więcej niż na kilku innych ćwiczeniach, a przede wszystkim jest to sposób nauki o sobie samym i tak naprawdę na sobie samym.

Każdy pracuje i myśli inaczej, dlatego z każdym praca będzie się różnić. Czasem bardziej, czasem mniej, ale nie powinna wyglądać identycznie u dwóch różnych osób. To my jesteśmy swoim centrum, więc to ono ciągle powinno być rozbudowywane. Tutoring nie tylko pomaga to uczynić, ale właściwie to umożliwia, trzeba tylko znaleźć w sobie nieco siły, aby podjąć się zadania. Każdą porażkę na zajęciach można obrócić w zwycięstwo, dowiadując się, co zrobić, aby jej nigdy więcej nie popełnić. Jestem pewna, iż nie byłabym w tym samym punkcie co obecnie, gdybym wcześniej nie zdecydowała się wykonać wszystkich zadań, które musiałam, i pokonać wszystkich trudności, które na mnie czekały. Wystarczy zaufać nauczycielowi i własnym możliwościom.

Agata Pikula XLVII LO im. Stanisława Wyspiańskiego w Warszawie; obecnie studentka I roku zoofizjoterapii na Wydziale Hodowli i Biologii Zwierząt na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy.

Tutor: Małgorzata Serwatka

Artykuł w formacie pdf

Zapraszamy do dzielenia się własnymi historiami tutorskimi! Aby znalazła się na naszej stronie wystarczy przesłać ją na adres:
bartosz.fingas@cw.edu.pl

Misją Collegium Wratislaviense jest inspirowanie do wielkości. To zdolność do stawiania sobie porywających, ambitnych celów i ich skutecznego realizowania.